KRÓTKA RYMOWANKA- Jeśli nie będzie końca świata


Jeśli nie będzie końca świata.
Jeśli na litość boską , nie w tym roku.
Serce wciąż bije, w pierś kołata,
Znowu pojawi ranek się po zmroku.

Śnieg będzie sypał jak zwykle sypie
O tej zwanej zimą, roku porze.
Gorzałki łyk na nartach,- przeciw grypie,
Żeby nie było, że na święta się położę.

I dłuższy dzień i znowu będzie wiosna.
Kolejny raz, czymś nowym mnie zaskoczy.
I ta nadzieja, dobra i radosna,
  Bo znowu rano uda się otworzyć oczy...
Scriptum XIX/XII/MMXII

KRÓTKA RYMOWANKA - Co pomysleć mógłby Bóg.


Czy znudził się Pan, tworem swym?
Rozczarowany, pełen smutku.
Szczypie go w oczy, niemocy dym.
Kładzie się ziemią, w jego ogródku.
Oto sadzone ziarna w zachwycie,
Coraz to gorsze rodzą plony.
Nim się rozwiną, to zaraz gnicie,
Dorodnych drzew zaraża korony.
Tak to być miało, na podobieństwo.
Stworzony twór, w żelazku dusza.
Honor, oddanie, wiara i męstwo.
Człowiek. Odbicie. Obraz Geniusza.
Dziecko w ramionach skryte, wtulone.
Nadzieją grzane, bezpiecznym czasem.
Piersią stworzoną, życiem karmione…

Teraz znudzone, z wiecznym grymasem!

Jam cię wypuścił przecież, mój tworze,
Na świat stworzony wcześniej, dla ciebie!
Chciałem ci radość dać. Zbawienie może.
Raj miał być ziemią, nagrodą w niebie.
A ty się nudzisz,  zabawki psujesz,
Com ci je pomógł ulepić z gliny.
Życie, coś dostał, trwonisz, marnujesz.
Po com cię stworzył, z jakiej przyczyny?

Scriptum XII/XII/MMXII

KRÓTKA RYMOWANKA - Wiersz biały do piosenki.O wszystkim i o niczym.


I w końcu też nadeszła rewolucja,

Którą wszyscy chcieli schować w kieszeni  i posiąść.

Niektórzy nędznie ubrani w garnitury,

Stwarzali pozory zrozumienia intencji.

Każdy z nich miał namiastkę uczciwości,

Zapisaną w komórce z systemem android.

Kiwali głowami, wznosili ręce.

Niech żyje! Mówili, nie ściągali maski.

Inni  entuzjastycznie wznosili pięści,

Na znak gołębia. Twarz przy twarzy.

Krzyczeli. Wiemy! Starali się ze wzruszeniem.

Teoretycznie stanowili jedność.

Grad braw uderzał w parapet świadomości.

Nieokiełznane wdzięki wolnej myśli.

Burzyli pomniki, którym wcześniej

Z powagą chylili zmarszczone czoła.


Powiedz mi gdzie jestem?

Czy warto iść wzdłuż rzeki,

Do większych zasobnych przestrzeni?

Czy raczej w jej górę?

Do źródeł czystych

Aby zaczerpnąć właściwy łyk.


Naśladownictwo jest źródłem hołdu.

Na wymyślonym drzewie wisi symbol.

Medal w klapie, oddaje blask słońcu,

Pod którym wszyscy, marnym prochem!

Na końcu świata jest jeszcze dal,

Która nie ma końca w przestrzeni.

Nie dotrzesz nigdy do takich samych miejsc

Choćbyś zakręcił się wokół ziemi.


I w końcu też nadeszła rewolucja,

Którą wszyscy chcieli schować w kieszeni  i posiąść.

Niektórzy nędznie ubrani w garnitury,

Stwarzali pozory zrozumienia intencji.

Każdy z nich miał namiastkę uczciwości,

Napisaną w komórce z systemem android.

Kiwali głowami, wznosili ręce.

Niech żyje! Mówili, nie ściągali maski.

scriptum XXX/XI/MMXII

KRÓTKA RYMOWANKA - Przemówienie, czy sen to był raczej?


Polska nowoczesna wolność. Ja szalony,
Z prezydenta ust usłyszałem. Na wiecu
Obstawionym  przez policji kordony
Oraz tajnych inwigilujących  speców.
Cieszmy się, powiedział. Że możemy
My tutaj, a wy tam. Razem  stać.
My wolni. Robimy bowiem, co chcemy
Z wami. I wy. Taka wasza wolna mać.
No bo przecież, możecie pracować,
Jeśli znacie języki. U bogatych sąsiadów.
Lub tutaj zręcznie pogłówkować,
Lawirować, by Państwo nie zrobiło z was dziadów.
Macie ten wybór. Wyboru wolność.
Kiedyś tak nie było, musieliście pracować
Za granicą. Teraz możecie. Czyż to nie nowoczesność,
Pracować tam, by tutaj funkcjonować?
Są owszem tacy, tutaj,  między wami,
Którzy sami, dobrze sobie radzą.
Ale powiadam, zabierzemy się i za nich.
Bo jest władza! A nie ma żartów z władzą!
Oddychajmy więc wolnością w kraju,
Gdzie wydawca niezależnej gazety informuje
Członka rządu, tak jest bowiem w zwyczaju,
Co w jutrzejszym dzienniku opublikuje.
Zachłyśnijmy się też Państwa suwerennością.
Gdzie sąsiad decyduje w naszej sprawie.
I ze zdecydowaną powściągliwością,
Przez zęby cedzi, co piszczy w trawie.
Wolność. Bo mamy ustaloną średnią krajową
Pensję i wiek dobry emerytalny.
Na chleb z polepszaczem i szynkową
Wystarczy. Na ekstrawagancję raczej widok marny.
                             Wolność kochani, bo każdy jest ubezpieczony
Na wszelki, nieszczęśliwy starości wypadek.
Tak zorganizowany, że pada nim będzie leczony.
Po cóż staremu, procent ze składek.
Nowoczesna wolność. Rodacy!
Mieć świadomość, że może być zawsze gorzej
Cieszmy się zatem i radujmy. Polacy!
Na tym kończę i pozostawiam, w dobrym humorze!

Scriptum XIII/XI/MMXII


KRÓTKA RYMOWANKA - Oferta.

To stary jest dom.
Historia i fundament.
I dobro i zło.
I spokój i zamęt.
Ktoś otwierał drzwi.
Ktoś okna zamykał.
Ktoś śmiał się, ktoś drwił.
Na ganku fajką pykał.
Ktoś kochał namiętnie.
Twarz przed lustrem golił.
Przeklinał może wstrętnie.
Smoczek snem miętolił.
Chował, hołubił, martwił.
Czesał anielskie włosy.
Raz płakał, wpadał w zachwyt.
Chłonął powieści stosy.
Przy lampce naftowej czytał.
Oddychał papierosem.
Wieczorem z gazet chwytał,
Świat cały z jego losem.
I kładł nadzieją przytulony
fortuny pocałunek.
W pościeli przemęczonej,
śmiech życia i frasunek.
To dom stary.
Pokojami przechadzają się zdarzenia.
W każdym czary-mary.
Wciąż jest do kupienia.

KRÓTKA RYMOWANKA - Pustynia i...Paszcza

Można by się śmiać.
Nie ma jednak z czego.
Taka nasza mać
Jak dach,- Narodowego.
Głupiśmy. Naród. Państwo.
Stańczyka zaduma i gorycz.
Bluźnierstwo. Poddaństwo.
Kaganiec i Smycz.
Psocimy na grobie.
Własną  nieudolność, na wiwat.
Pod siebie, każdy sobie.
Europa.  U stóp świat.
Prezydenci wesołkowie.
Pijani nad Polską.
Mości panowie.
Pod Budą Ruską.
„Wagabundowie”
Gdzie jest wspólna sprawa?
Rzeczpospolita?
O dziatki obawa!
Starzec - łachmyta!
Czy jeszcze stać Polaka
Na maksymę, by w serce się wdarła? 
                    Sieńkiewiczowskiego  rękoma dzieciaka                      
Na gnejsowej skale wyrytą, -
                              „Jeszcze Polska nie  umarła”?                              

KRÓTKA RYMOWANKA - Piosenka niemożliwie niewesoła o możliwym.

Miałem sen zły. Możliwy.
Sen bezradny o niemiłości.
Szary ale jaskrawy, dokuczliwy,
Bez cenzury i bez litości.
Oto miasto,  moja dzielnica.
Błogi spokój, miła stagnacja.
Ciepło, spokojna okolica,
Niedziela.  Tuż po wakacjach.
Dzieci na rolkach, plac zabaw...
Gokarty, cukrowa wata, muzyka...
Weseli ludzie, piwo, kawa...
Powietrze pełne letnich cykad.
I wtem huknęło nagle w przestrzeni,
Groźnym pomrukiem, śmiechem szyderczym.
Jakbyśmy byli niemocą rażeni,
Drzazgą przebici,  co  w sercu sterczy.
Jakbyśmy byli zamurowani,
Tkwieniem bezradnym przed faktem złym.
Okrzyk zdziczały z niemej krtani,
Przez bezsilności przebitej kły...
Czołgi wjechały w park zdrojowy.
Zgniotły  trawniki, deptaki brukowe.
I siedem słoni straciło głowy,
W świetlnej fontannie zupełnie nowej...
Mężczyźni w dżipach jak stado krów
Wściekłych. Z bronią  przez pierś i w  dłoni,
Zaczęli strzelać do ludzi i psów.
Nie było miejsca aby się schronić...
Dzieci padały razem z drzewami,
Porozrzucane siłą wybuchu...
Z odstrzelonymi rąk konarami,
Leżały martwe, krwawe, bez ruchu...
Kiedy huknęło głośno w przestrzeni.
Groźnym pomrukiem, śmiechem szyderczym.
Jakbyśmy byli niemocą rażeni,
Drzazgą przebici, co w sercu sterczy.
Jakbyśmy byli zamurowani,
Tkwieniem bezradnym przed faktem złym.
Okrzyk straszny z niemej krtani,
Przez bezsilności przebitej kły.
W urzędzie miasta pokoje puste.
Uciekli włodarze strachem szarpani,
Schronili swoje dupy tłuste.
Spłoszeni krzykiem i wystrzałami.
Policja w las czmychnęła bezsilna.
Swych dusz nie będą narażali.
Nieistniejąca obrona cywilna.
Państwo fikcyjne, byśmy się bali...
I zrujnowany szpital zdrojowy.
Bez możliwości podstawowych.
Bo zamiast środków opatrunkowych
 Szary jest standard toaletowy.
I wtem huknęło nagle w przestrzeni,
Groźnym pomrukiem, śmiechem szyderczym.
Jakbyśmy byli niemocą rażeni.
Drzazgą przebici,  co  w sercu sterczy.
Jakbyśmy byli zamurowani,
Tkwieniem bezradnym przed faktem złym.
Okrzyk zdziczały z niemej krtani,
Przez bezsilności przebitej kły...

Scriptum III/X/MMXII


KRÓTKA RYMOWANKA - Człowiek


Jest żebrak. Leży pod murem.
To chyba kościół jest albo parlament.
Jurand ściśnięty na biodrach sznurem.
Współczucie i odraza, drwiny i lament.
Jeden mówi,- leży bo życie z kufla pił.
Plugawiec, nierób, dziadyga i hołota.
Wygląda marnie, zupełnie tak jak żył.
Na czystym chodniku, kupa błota.
Drugi mówi,- może z wyboru. Nonkonformista.
Może tak, to mu teraz właśnie pasuje.
Leżeć tu i żebrać. Kpi z nas to rzecz oczywista.
Niech nikt mu nic nie da, niczym nie częstuje.
Trzeci mówi,- żebrze cwaniak, gra.
Porządnej roboty się nie chwyci.
Zasady społeczne w nosie ma.
Wstyd za takich cholera, brudasy, łachmyci.
Czwarty mówi,- gdzie straże? Tylko smród.
Dzieciom zasłońcie oczy, niech nie widzą.
Gdzie miasta władze? Taki brud.
Że też pozwolą, że się nie wstydzą.
Piąty mówi,- przenieść by go  może.
Gdzie nikomu nie przeszkadza, pokraka.
Niech w chlewie żebrze, albo w oborze.
Tam jest miejsce dla tego żebraka.
Pogadali tak chwile, głowami pokiwali.
Popluli, poczęstowali się papierosem.
Potem wsiedli do dyliżansów, tak jak stali.
I dalej tam, dyskusję snuli nad żebraka losem.
Jest żebrak. Leży pod murem.
Podnosi z ziemi niedopałek, wstaje.
Wciąga w płuca zbawienną chmurę.
Jest Jezusem… Czy tylko udaje…?

Scriptum XXIV/IX/MMXII





KRÓTKA RYMOWANKA - RADOSNA PIOSENKA O DWOJGU.



Tak się to zwykle zaczyna.
Ukryte spojrzenia, w trzewiach motyle…
Chłopak jest i jest dziewczyna,
Co chwilę czeka na jedną chwilę…
Kiedy ołówkiem stuka o zeszyt,
Wpatrzona w próżnię jesieni w oknie.
Gdy zagubiony w myślach z Nią grzeszy.
Albo pod domem Jej, w deszczu moknie…
Ona już wie, że to jest Ten.
Jaki ma uśmiech, zapach, tembr głosu.
On o Niej myśli, zapada w Zen.
Szafir Jej oczu, miękkość Jej włosów.
(…) Tak jak marzyłam, niech sen się ziści.
Żeby mnie zechciał, wziął w posiadanie.
Ten wymyślony, jeden wśród wszystkich.
Niechże do łóżka nosi śniadanie…
(…) Akurat tamta, nie żadna inna.
Świetlista postać wśród szarych myszek.
Zgrabna, pachnąca, szczera i zwinna.
Ozdobą dla mnie, moim afiszem…
I tak pod ramię, zawsze za rękę
Pośród znajomych, wspaniała para.
Razem przez rozkosz, razem przez mękę.
Pókiś Ty młody, pókim nie stara.
Z czasem w głupocie oraz w rozumie,
Wyszło jak szydło z worka w istocie.
Kurcze jak Ona gotować umie.
Rany jak On się, zna na robocie.
Dobrze, że wziął mnie wtedy za żonę.
Dobrze, że kulinarne ma Ona zacięcie.
I tak kochają się dusze szalone.
On ją za… Żarcie. Ona za… Wzięcie.

Scriptum XIX/IX/MMXII

KRÓTKA RYMOWANKA - O to chodzi!

Kończy się koniec  końców,  znów  urlopik,  proszę  ja was.
Tak dobrze było kurna jego mać, że napisać  trzeba o tym.
Dopiero zaczął się cholera,  a tu koniec jest już,  czas pras.
I  trzeba wracać  od  niechcenia do robienia,  do roboty.
Jak człowiek,  tak utarło się już kiedyś,  robi to co lubi.
Chińskie mądrości kreślą znaki sylabowe  na ten temat.
Wówczas  w robocie swojej  głowy w ogóle nie zagubi.
I wtedy robiąc coś,  zupełnie kurna robić nic  nie trzeba.
Same spod palców,  w przestrzeni giętkiej tworzą się efekty.
I myśli twórcze budzą się radośnie w  elektrycznym łuku.
Z neuronów luźno rozbieganych  tworzy się kolektyw.
Eureka zwinna w mig powstaje bez zbędnego wtedy huku.
Lecz  kiedy trzeba  wracać do roboty , bo już kurna po urlopie.
Do pracy obojętnie jakiej i w jakimkolwiek znanym charakterze.
To wtedy każda czynność choćby nie wiem jaka,  nam dokopie
W nieokiełznane ciuchy obowiązku, cholernie ciasne nas ubierze.
Wtedy myślami błądząc po czeluściach, w labiryncie bezsilności
Maksymę powtarzajmy co ją znali drzewiej, już junacy młodzi.
W drzwiach stańmy i na progu rzućmy sobie, tak bez złości…:
Kiedy wódka w pracy szkodzi… Porzuć pracę… O co chodzi?
O to chodzi!

KRÓTKA RYMOWANKA - Wiemy wszystko.


Dotarł raz list do gościa pewnego.
Jakby z urzędu  adresowany.
Nic raczej chyba, nadzwyczajnego.
Jednak tak dziwnie jakoś, pisany.
Cała zawartość, to kartka biała.
Z napisem krótkim, w rogu gdzieś nisko
Treść pisma tego, mniej więcej brzmiała:
„To już jest koniec. My wiemy wszystko”
Włosy stanęły mu dęba niestety.
Po przeczytaniu. Był mocno spocony.
Spakował wszystkie potrzebne bzdety.
A list pozostawił gdzieś, roztargniony.
Wybiegł z bagażem w ciemną noc parną.
Byle najdalej od znanych stref.
Może się uda i go nie zgarną.
Serce dudniło i drgała brew.
A późnym rankiem gdy wstała żona.
Kiedy szukała gdzieś zapalniczki.
Nieobecnością męża zdziwiona.
Ręką sięgnęła do kosmetyczki.
Pośród kobiecych wielu szpargałów.
Gdzie swej podpałki wiernie szukała.
Wzrok jej przykuwać zaczął pomału,
List w kosmetyczce. I kartka biała.
Kiedy zdziwiona tekst przeczytała,
Była w rozterce i płaczu blisko.
Ta sama treść z kartki krzyczała:
„To już jest koniec. My wiemy wszystko”
Rany! Krzyknęła. I przerażona
Pobiegła prosto do adwokata.
On był kochankiem, kochanką ona.
Zrób coś mój miły. Inaczej krata!
Mecenas chwycił kartkę z powagą.
No i przeraził się nagle, chłopisko
Gdy w piśmie ujrzał tę prawdę nagą:
„To już jest koniec, My wiemy wszystko”
Wyrzucił dziewczę ze swej kancelarii.
Stwierdził, że koniec, że się nie znają.
I cały w dreszczach, jakby w malarii,
Czmychnął swym porsche, gdzieś w dal jak zając.
Kartkę na biurku w biurze zostawił
Kiedy w pośpiechu pakował dziady.
A biskup jeden co w mieście bawił,
Akurat prawnej szukał porady.
Do kancelarii dotarł tej właśnie
Gdy w pozdrowieniu skinął stażystkom
Na biurku kartkę, niech piorun trzaśnie,
Znalazł o treści: My wiemy wszystko.
Poczuł, że nagle strach go zalewa
No i obawa dziwna w nim wzbiera
A, że  nad życiem swym ubolewał
List posłał gońcem wprost do premiera.
Ten gdy otrzymał przesyłkę z kurii.
Od tych co nieba najbliżej siedzą.
Przerażającej poddał się furii:
To już jest koniec. O wszystkim wiedzą.
Skorzystał zaraz z gorącej linii.
No i połączył się z prezydentem.
Składam dymisję, niech rządzą inni…
I zaraz zajął się testamentem.
Prezydent jak mógł, najszybciej przybył,
Do kancelarii tego premiera.
Puste pokoje, premier gdzieś wybył.
Na stole kartka i prawda szczera:
„To już jest koniec. My wiemy wszystko”
Poczuł jak pot mu spływa po karku.
Znalazł pistolet w szufladzie blisko.
Wyciągnął wódkę z pełnego barku,
Zapalił szluga, wypił jednego.
Kartkę z napisem w dłoni wymielił.
Przyłożył lufę do czoła swego.
 I prosto w łeb swój, z broni wystrzelił…

SCRIPTUM XX/VII/MMXII