KRÓTKA RYMOWANKA - Przeciwciała

Coś się poczułem źle.

Jakby gorzej zgoła…

Niedziela była, mówię, że

Nie pójdę do kościoła... 

Tak sobie posiedziałem, 

W tiwi zajrzałem w mszę, 

Herbatką się rozgrzałem

Lecz wciąż się czułem źle…

A w porze obiadowej

Gdy zona barszcz podała, 

To się poczułem zdrowiej

Bo rozgrzał mnie wzdłuż ciała.

Na drugie indyk był.

Smaczny niedzielny  ptak. 

Lecz wykwint ze mnie drwił

Bowiem straciłem smak.

Nie czułem nic zupełnie

Kubkami smakowymi. 

I całkiem jakbym w wełnie

Mieszał zębami swymi. 

Rodzinka wciąż w zachwycie

Pławiła się przekornie, 

Im indyk znakomicie

Smakował i wybornie…

Ale ja nic niestety, 

Żadnego w ustach smaku! 

Jak trawa te kotlety. 

Trociny po kurczaku…

I trwało to z dni parę, 

Bez węchu i bez smaku... 

Apetyt miałem w miarę

Jadłem więc z braku laku.

Gdy wszystko już do normy

Wróciło jak należy, 

Powstał dylemat sporny

Dać sobie poziom zmierzyć?

Tak choćby z ciekawości

Lub może dla ochrony? 

Albo dla wierzytelności,

Że jestem wyleczony?

Żona mnie przytuliła

Bo vis-à-vis mnie stała. 

I rzecz już jasną była, 

Że mamy, -  przeciwciała! 

 

Sriptum XVI/XII/MMXXI

KRÓTKA RYMOWANKA - Valerin sen

Nie mogłem ostatnio spać

Choć żem bardzo ziewał…

DROZD jak flet dawał znać

Na czubku jakiegoś drzewa!

Trzecia rano była pewnie,

Tak raczej z tego wynika

Bo zaraz za oknem na drewnie

świergot usłyszałem RUDZIKA!

Kwadrans po trzeciej, na mój nos,

Gwizdał, niech to piorun trzaśnie,

Gdzieś na czubku drzewa KOS.

Tak, że łeb nakryłem jaśkiem!

Potem około w pół do czwartej,

Tak pewnie coś około tego,

Znów mnie budzi głos uparty, -

Śpiew w locie RUDZIKA DRZEWNEGO!

Zaraz gdzieś w koronach drzew,

Jakby trelu tego było mało,

KUKUŁKA kuka bo budzi się!

Nie ma spania! Choćby się pospało!

Gdy do czwartej już niewiele czasu

Znów nadarza się nie lada gratka,

Energicznie w niższych partiach lasu

Śpiew swój sygnalizuje BOGATKA!

Potem o czwartej gdy już świta

Łeb mnie boli… A może to ból zęba?

PLESZKA OGRODOWA słońce wita

A wraz z nią NIEBIESKOGŁOWA ZIĘBA!

Czwarta już dwadzieścia! Taka godzina!

ŻÓŁTA WILGA. Denerwuje mnie!

Obecność swoją oznajmiać zaczyna

Za oknem, w koronach wysokich drzew.

Chciałbym już zasnąć jak człowiek.

Co począć? Zupełnie nie wiem jak?

Już prawie piąta, sen ucieka z powiek…

Proszę bardzo! Popis daje SZPAK!

O piątej rano, już mnie trafia szlag

Zasnąć! Sen! Coś wymyślić muszę!

Może kawy za dużo? Nie to tylko ptak!

Trzeszczy za oknem KOPCIUSZEK!

Potem o szóstej, za okrągłą godzinę

Dociera do mnie wesoła przyśpiewka

Nie mogę spać? Oto znam przyczynę,

Budzi mnie CZARNOŁBISTA POKRZEWKA!

I z boku na bok, na brzuch, na wznak,

Głowa mi pęka, pulsują skronie,

Na chwilkę zasnąć, lecz nie wiem jak?

O siódmej rano doskwiera DZWONIEC!

Musiałem wstać, a w głowie tygiel,

Dzwony, pulsacje, gongi i młoty!

O ósmej rano śpiewał mi SZCZYGIEŁ,

Gdym sennie snuł się do roboty…

Scriptum XIV/VII/MMXXI

 

KRÓTKA RYMOWANKA - Plandemia.

 

Wpadł komuś do głowy pewnego razu

Pomysł taki. Komuś ważnemu na globie,

Aby dobrowolnie, nie w formie nakazu,

Każdy obywatel, zastrzyk wstrzyknął sobie.

Nie w formie przymusu, broń cię panie Boże!

Czysto spontanicznie, tylko z własnej woli,

Na wszelki wypadek, tak na przyszłość może?

Bo ta jest niepewna, bark nad nią kontroli…

Ktoś sprytny wymyślił i tym się podzielił

Z jednym środowiskiem co to dużo może,

By pewną zarazę w przestrzeni rozścielić,

Która zetnie ludzkość niczym kosa zboże.

Oto na początek  dla dobra efektu,

Pokazano trumny i pełne szpitale,

Zajęte stadiony, gdzie zarazy spektrum

Kładło swe ofiary na przeżycia szalę.

Znany był już skutek, z nazwy i przyczyny.

A to, że nietoperz, placówka naukowa…

Nie było winnego… Za ludowe Chiny!

Wszystko otoczyła mgiełka kowidowa…

Zastrzyk proszę państwa, oto jest ratunek!

Doktor w telewizji krzyczał jak najęty.

Rządy stosowały łaskę i rabunek,

Każdy znany lokal musi być zamknięty…

Zatem przyjmowano szczepionkę nad łokciem,

Aby w razie czego nie być wykluczonym.

I ze strachu gryząc w dłoniach swych paznokcie

Nie dać się pochwycić zarazie w swe szpony.

Noszono maseczki, hełmy i przyłbice.

Unikano spotkań w gronie oficjalnym…

A media chłostały swym medialnym biczem,

Że wirus miast znikać, staje się nachalny…

Bo oto przyjmował wersje i mutacje:

Angielskie, indyjskie oraz różne inne…

Który zastrzyk lepszy i kto ma tu racje?

Temat na dyskusje medialne i gminne…

Tak po pewnym czasie jął wyglądać świat!

Wyczyszczono kasę z wszystkich niemal portek.

Władze ogłosiły program , - Nowy ład!

Zastrzyk finansowy, medykament forte..!

Jakże, jednym głosem, dla dobra wspólnego,

Razem, solidarnie… Czy to równo znaczy?

Obdzielić bezwzględnie, długiem dla każdego!

Tych co nic nie mają,  no i posiadaczy…

Sypną rządy kasą, zupełnie za darmo!

Taki przekaz właśnie w eterze zagości.

I będzie tak dobrze, że trudno ogarnąć,

Po co wtedy komu, - prywatne własności?

 

Scriptum XXIX/IV/MMXXI