Zacznę od
razu z grubej rury…
Chociaż miesiąc
jest ponury,
Leniwie wiszą
deszczowe chmury
I
niewidoczny całkiem Merkury…
To jednak
aby nabrać kultury,
Z wieczora
siadłem do lektury
Piśmideł, w których różne bzdury,
Na bazie
faktów i cenzury
Piszą
przeróżne gryzipióry,
Że aż
dostaję gęsiej skóry…
Oto wsiąść
miał do swej fury
Pewien bogaty
jegomość który,
Normalnej
raczej był postury.
Ubrany w
zacne garnitury…
Żegnały go
przeróżne ciury,
Czciciele
wszelkiej agentury…
Wiwatowały z
dołu i z góry
Sądząc, że wszystkie
kalambury
Rozwikła
człowiek tej figury…
On
uśmiechnięty raz i ponury,
Swej dawał
znaki prefektury.
Na zdjęciach
pisał sygnatury,
Parafek
kreślił miniatury,
Skupione
czoła miał kontury…
Wtem wylazł ktoś
z jakiejś dziury
Młody i
śmiały pełen brawury…
Pewnie z
prowincji lub bez matury,
Bo napluł
w twarz, tej kreatury…!
Skutkiem raptownej
awantury
Skończył się
pokaz marnej chałtury!
I wobec koła
kwadratury
Stanął pretendent
do prezydentury…!
Jak uciekają
z okrętu szczury,
Czmychnął
precz z miną pełną tortury,
W kierunku
swojej dyspozytury,
Szukać
przychylnej koniunktury…
Scriptum IV / V / MMXIX