KRÓTKA RYMOWANKA - Transmigracja szczura.

SZCZUR PRZYSZEDŁ DO MNIE I
PRZEMÓWIŁ  GŁOSEM  STARYM,-
ZASTANÓW SIĘ , KIM TRZEBA BYĆ?
I JAKIE  PRZEŻYĆ CZARY MARY?
BY  ZNÓW,  PO  ŻYWOCIE  TYM,
DOSTAĆ WŁASNĄ NIEZŁĄ SZANSĘ,
ZNACZNY MIEĆ NA COŚ WPŁYW.
SUGESTII  ZMIENIAĆ  DYSONANSE.
BYĆ  LWEM.  DOSTOJNYM KREATOREM,
STEROWAĆ  TRWANIA RÓWNOWAGĄ .
NIEZŁOMNYM W  STADZIE GLADIATOREM.
NA HORYZONCIE  STAĆ Z POWAGĄ…
LUB  PAJĘCZAKIEM  TAKIM BYĆ...
NEUROTOKSYCZNYM DRAPIEŻNIKIEM.
ŻYCIA TKAĆ  PERFEKCYJNĄ NIĆ
I  PODZIW  BUDZIĆ  I PANIKĘ.
A MOŻE  RYBĄ TAKĄ ZWINNĄ?
KARPIEM CO LARWY Z DNA WYMIATA.
TRADYCJĄ  W  ŚWIĘTA BYĆ  RODZINNĄ,
GDY MINIESZ W WODZIE ZE TRZY LATA…
LUB PSEM BYĆ WIERNYM NATURALNIE,
OGONEM MERDAĆ LUB GO KULIĆ.
WĄCHAĆ SWĄ PRZYSZŁOŚĆ NIEUSTANNIE.
DAĆ SIĘ POGŁASKAĆ  I  PRZYTULIĆ.
CZY DRZEWEM RACZEJ NIEZACHWIANYM
CO ROŚNIE TWARDO I KONKRETNIE,
NIM   ŚWIAT  TWYM SZUMEM KOŁYSANY ,
ZMIENI ZAMIARY  I  CIĘ  ZETNIE.
JAK TRZEBA ŻYĆ BY ZNOWU POTEM,
OPISAĆ WIECZNOŚĆ ZRĘCZNYM PIÓREM?
POCZCIWYM SZCZYCIĆ SIĘ ŻYWOTEM
I NIGDY WIĘCEJ NIE BYĆ SZCZUREM?

KRÓTKA RYMOWANKA - Trudna sprawa!


Stefan był majętnym człowiekiem.
Był!  To dobre niestety określenie…
Stracił czujność bowiem z wiekiem,
Naiwna miłość , fatalne zauroczenie…
Ale do rzeczy. Oto historia prawdziwa…
W biurze pojawił się pewien człowiek,
Przyszedł do mnie, - znanego detektywa,
Starszy raczej pan.  Kapelusz na głowie…
Przerażony nieco,  ciut może nieśmiały,
Stanął przede mną . Szukał wyjaśnienia.
Trzęsły mu się ręce i  policzki drgały,
Z trudem łykał ślinę, umierał z  pragnienia.
Wskazałem miejsce, by spoczął strudzony,
Podając szklankę wody zadałem pytanie…
Spojrzał niepewnie, wzrokiem roztargnionym
I rozpoczął w ten sposób  swe opowiadanie, -
***
Widzi pan, nie jestem już tak bardzo młody…
Pracowałem jako inżynier, bez przerwy tyrałem,
Lecz pragnąłem miłości, jak spragniony wody,
A los nieszczęsny sprawił,  że zachorowałem.
Serce nawaliło.  Straciłem pracę wtedy…
Pieniądze topniały, a że dom wielki miałem,
Bez problemu pod zastaw otrzymałem kredyt…
Bo zmienić coś w życiu swoim marnym chciałem.
Cześć niemałej fortuny,  dałem na leczenie,
Potem wszystkie meble w pokojach zmieniłem.
Czułem, że odżywam,  znalazłem spełnienie,
Sportowy samochód przepiękny kupiłem…
Wtedy ją spotkałem. Była wyjątkowa…!
Miłość mego życia,  na którą czekałem,
Każda chwila z nią i każda rozmowa…!
Dałbym wszystko dla niej,  no i też dawałem…
Była czarująca. Zgrabna. Doskonała…
Barwa głosu.  Uśmiech i wspaniałe ciało.
Coś z tego dostałem,  ale więcej brała,
Fundusze topniały,  ciągle było mało…
Tysiąc, dwa tysiące,  zakupy,  balety….
Fatałaszki różne, na lewo, na prawo.
Bałem się, że stracę miłość tej kobiety,
Dawałem więc  kasę ochoczo i żwawo…
Lecz koniec idylli był nad wyraz bliski,
Renta nie starczała na kolejne raty,
Spakowała miłość rychło swe walizki
Zostało wspomnienie  oraz drogie graty.
Kocham tę kobietę! Cóż tak czasem bywa
I moja naiwność pewnie nie ma granic…
Ale muszę wiedzieć!  Szukam detektywa,
Który mi odpowie, czy mnie miała za nic ?!
Widzi pan, przychodzę, bo szukam pomocy,
Chodzi o świadomość, którą zatraciłem.
Wszystko się zaczęło  tej beztroskiej nocy,
Kiedy tę kobietę pod swój dach wpuściłem…
***
Trudna sprawa, rzekłem. I trudne pytanie.
Brał pan bowiem szczęście, ona je dawała…
Trzeba się otrząsnąć, idź precz pożądanie…!
Poszła zła kobieta… Bogu za to chwała…
***
Zasępił się gość mój, potem wstał z fotela…
Dłońmi przetarł twarz i wygładził brodę, -
Widzi pan, w tym problem, on mnie onieśmiela, -
...Moim odjechała, - sportowym samochodem!

Scriptum XIII/IV/MMXVIII