Dopóki dziecko podrzuca kulę z powietrzem,
Inne ją chwyta w dłonie i odbija z radością.
Dopóki człowiek z grabiami idzie w swetrze.
Oczy ma jasne, twarz przeoraną zaciętością.
Póki dziewczynka nieporadna z kucykami,
Rysuje kredą na ziemi przed domem, motyle.
Chłopcy grają w kapsle i zawiłymi trasami
Kierują swoje resoraki, a potem, za chwilę
Przed skwarem w dmuchanym basenie,
Taplają się zanurzeni w przeźroczystej wodzie.
Dopóki jest drzewo i oddech pod jego cieniem.
Jabłko czerwone albo papierowe w ogrodzie.
Dopóki kompot przynosisz mi, chłodny dzban.
Oczy mrużę do słońca spod przysłoniętej dłoni.
Gorąco. Masz mnie, dobrze, że Ciebie mam.
Ocieram słone, miłe znużenie z opalonej skroni.
Patrzymy sobie, opowiadamy, planujemy.
Chwyciłem delikatnie biedronkę w twoich włosach.
Dzień się przeplata, a my się z nim snujemy.
Sami jesteśmy, razem. Czas szepta o naszych losach.
SCRIPTUM XXVI/VI/MMXII
SCRIPTUM XXVI/VI/MMXII