Wolno zwlókł się z łóżka. Dłońmi
przetarł twarz,
Palcami wygładził zmęczone powieki.
Ranek często zdradzał długi życia staż,
Natręctwo budzenia, nim zaśnie na wieki…
Zawsze w takich chwilach był w pewnej
rozterce,
Co też dzień przyniesie, czy będzie marzeniem?
Dzisiaj ciut inaczej, bo to po… Pasterce…
Wolne! Bez roboty! Boże Narodzenie…!
. . . . . . . . . . . .
. . . .
Skierował swe kroki prosto do
łazienki,
Gdzie w wody strumieniu znalazł
radość życia.
Za oknem jak zwykle, nikły blask jutrzenki,
Codzienny towarzysz, codziennego
bycia…
Entuzjazmu pełen, nieco odświeżony,
W swej porannej kawie znalazł
ukojenie.
Włączył telewizor, by w medialne
szpony
Dać się porwać znowu. Przysłowiowy
jeleń!
Jak zwykle, codzienne przeglądanie
niusów,
Rozpoczął od stacji
nonkonformistycznych,
Żeby pośród wszelkich plusów i
minusów,
Utkać w świadomości, swój pogląd logiczny.
We
wszystkich kanałach, ku jego zdziwieniu,
Ticker na czerwono, wrzeszczał wprost
z ekranu!
Kompilacja stacji, ramię przy ramieniu,
Żonglowała kwestią na temat islamu…
Zeszłej nocy bowiem, podczas
celebracji
Cudownych narodzin dziecięcia bożego,
Setka samobójców o ciemnej karnacji,
Odpaliła bomby, w imię boga swego.
Sto pasów szahida o tej samej porze,
Rozerwało w strzępy liczne wiernych rzędy,
Kiedy w stu kościołach, w Narodzenie
Boże
Modlili się wszyscy, śpiewając kolędy!
Informacje biły tragiczną narracją!
Spikerzy twierdzili, że są blisko zdarzeń…
Jedni kierowani względną dyplomacją,
Inni sfrustrowani od nadmiaru wrażeń…
Podawali liczbę ofiar, oraz zniszczeń,
Genezę wydarzeń i interpretacje.
W kadrach umieszczali
przeraźliwe zgliszcze,
Snuli komentarze oraz dywagacje…()
. . . . . . . . . . .
Dłonią wcisnął przycisk od TV pilota.
Ekran błyskiem, skończył swoją złą
emisję,
Czarny display milczał o wszystkich kłopotach
I cisza świąteczna przejęła
transmisję.
Za oknami pokoju śnieg wirował miarowo…
Drzewa rozkładały puchate ramiona…
Lampki na choince lśniły kolorowo,
Oświetlając bombek zwisające grona…
. . . . . . . . . . .
Ciszę przerwał łomot, ktoś w drzwi uderzał!
I krzyki stanowcze w języku gardłowym!
To chyba arabski myślał, nie
dowierzał…!
Nowa sytuacja, wymiar całkiem nowy…!
Wyważono drzwi! Z wrzaskiem grupa
ludzi
Wbiegła do pokoju. Myślał, że to
wizja!
Płać podatek kurwa! I już się nie łudził,
Nim stał się ofiarą, to usłyszał, - Dżizja!
Scriptum V/X/MMXVII