Kończy się koniec końców, znów urlopik, proszę ja was.
Tak dobrze było kurna jego mać, że napisać trzeba o tym.
Dopiero zaczął się cholera, a tu koniec jest już, czas pras.
I trzeba wracać od niechcenia do robienia, do roboty.
Jak człowiek, tak utarło się już kiedyś, robi to co lubi.
Chińskie mądrości kreślą znaki sylabowe na ten temat.
Wówczas w robocie swojej głowy w ogóle nie zagubi.
I wtedy robiąc coś, zupełnie kurna robić nic nie trzeba.
Same spod palców, w przestrzeni giętkiej tworzą się efekty.
I myśli twórcze budzą się radośnie w elektrycznym łuku.
Z neuronów luźno rozbieganych tworzy się kolektyw.
Eureka zwinna w mig powstaje bez zbędnego wtedy huku.
Lecz kiedy trzeba wracać do roboty , bo już kurna po urlopie.
Do pracy obojętnie jakiej i w jakimkolwiek znanym charakterze.
To wtedy każda czynność choćby nie wiem jaka, nam dokopie
W nieokiełznane ciuchy obowiązku, cholernie ciasne nas ubierze.
Wtedy myślami błądząc po czeluściach, w labiryncie bezsilności
Maksymę powtarzajmy co ją znali drzewiej, już junacy młodzi.
W drzwiach stańmy i na progu rzućmy sobie, tak bez złości…:
Kiedy wódka w pracy szkodzi… Porzuć pracę… O co chodzi?
O to chodzi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz