I
jest dwa tysiące siedemnasty rok.
Mało mam włosów, ale dobry wzrok.
Puściłeś mnie Panie w wir i dalej mną
kręć,
Siedemnaście tysięcy sto pięćdziesiąt
pięć.
I niepojęte są zdarzenia, były i będą.
Nić bytu nieznana, a duchy ją przędą.
Mam nazbierane, a wciąż jednak chęć,
Siedemnaście tysięcy sto pięćdziesiąt
pięć.
Cieszę się, że karma, albo dopust boży,
Zanim mnie ogarnie i w niwecz położy.
Żywa życia Panie, niecierpliwa rtęć,
Siedemnaście tysięcy sto pięćdziesiąt
pięć
Tyle dni mi dałeś, wcale się nie
dłużą,
Szybciej kręcą globem, już się nie
powtórzą.
Kiedy zboczę z trasy, do prosta mną
skręć,
Siedemnaście tysięcy sto pięćdziesiąt
pięć.
Jeszcze powinienem zdobyć kilka szczytów,
Zanim spotkam przeszłość w krainie
niebytu.
Ustal zdrowy budżet, mimo sporych cięć.
Siedemnaście tysięcy sto pięćdziesiąt
pięć.
Sriptum III/I/MMXVII
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz