Spaceruję.
Niektórzy biegają.
Dietę bilansuję,
Słodycze podjadając…
No i piwo…
...Piję.
Jem czasem mięsiwo…
Żyję…
Decyduję co wieczór…
Albo zaraz z rana…
Raczej na zasadzie skeczu,
Że od jutra zmiana!
Żona i pies, to zmowa!
Wychodzimy na spacer,
Trucht raczej, trasa biegowa.
Czapkę zakładam na glace
I wychodzę z wątpliwą świadomością,
że po zdrowie.
Ruszajcie! Mówię kościom,
A one niegotowe…
Ale kiedy tak,
Codziennie i cyklicznie,
W okręt się zmienia wrak,
No to, zaczyna być sympatycznie…
Coraz to łatwiej i coraz sprawniej…
Czuję, że do mnie należy świat!
Mijam te łajby, które są na dnie…
No i już nie mam, swoich lat.
Scriptum XVIII/X/MMXVI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz