Awers był postacią
nieco zmienną.
Kiedy pytałem, orzeł
czy reszka?
Odwracał w moją stronę
twarz promienną
I opowiadał o swych
licznych grzeszkach.
Słuchaj, mówił. Nie
zawsze orłem byłem…
Nie raz i nie dwa, ktoś
w palcach kręcił mną.
I czasem podle, czasem
dostatnio żyłem
I upadałem też,
zupełnie gdzieś na dno.
Nieraz w kieszeni
brudnej przeleżałem czas.
A potem w majtkach, szlachetnej
jakiejś pani.
Zanim ktoś rozdarł je
i z godnością wraz,
Rzucił na bruk, wśród
pocałunków rozedrganych.
Nie raz plecami
odwracałem się do strzału,
Gdy z pistoletu kulą,
trafiona była reszka.
I opadałem, rewersem w
dół pomału,
Zanim ktoś, butem w
błoto wcisnął mnie i zbeształ.
Nieraz brzęczałem w
sakwie pełnej kpiny,
Ze świata ponurego i
biednego.
Z tej nieskończonej, aby
przeżyć bieganiny.
Gdy ja bawiłem się jak
dziwka, na całego…
Innym znów razem, w
palcach obracany,
Zdawałem się jak kiep,
na ślepy los.
By potem zmieniać
sejfy i stragany,
Rozdawać karty, mieć
ostateczny głos.
Raz Dr Jekyll , a raz
Mr Hyde
Dostojny orzeł, no i
marna reszka.
Prawdziwa prawda, i
jej gorszy slajd,
Raz prawy mąż, raz
kawał rzezimieszka.
Płynął tak życia
nieprzerwany potok,
Nieraz naraził mnie
na absurdalny kant.
W końcu wypiąłem się i
pokazałem otok
I teraz każdy może skoczyć
mi na rant…
3 komentarze:
czeka się na te twoje wierszyki
Miło
zajebiste
Prześlij komentarz