Niedługo zima nadejdzie, choć środek lata jeszcze…
Gaz się skończy w zapalniczce…
Wrzesień przyniesie początek. Kałuże i deszcze.
Dojrzeją decyzje w doniczce…
Niejedna się zacznie godzina, odezwie niejeden dzwon.
Twarze się może zmienią w ziemię…
Zimno przemknie przez taboret i tron .
Jesień otworzy wydarzeń brzemię…
Niedługo zima nadejdzie, choć jeszcze nie lato babie...
Skończy się garść koniczyny.
W drewutni na
przyszłość, szczerbate grabie.
Skutek, bez wyraźnej przyczyny.
Proch z prochu i jeszcze dusza w pięść zniewolona.
Staną przed sobą i wobec siebie…
Cesarze odpalą żale, by absurdalnie skonać…
Poddanych też to pogrzebie.
Niedługo nadejdzie zima, chrust jeszcze w lesie…
Cieszy się słońce wiatrem.
Seans się zacznie, gdy minie wrzesień.
Świat będzie tym teatrem.
SCRIPTUM XXVI/VII/MMXIV